Tomik Teresy Rudowicz był oczekiwany przez wszystkich, którzy wiedzieli, że Aneta Kolańczyk ukryta pod pseudonimem literackim złożonym z prawdziwego (drugiego) imienia i prawdziwego (rodowego) nazwiska pisze wiersze. Ona sama wielokrotnie temu zaprzeczała. Jej ogromna wiedza, erudycja i aktywność, a przede wszystkim wrażliwość, musiały znaleźć ujście. Z takim potencjałem nie można siedzieć cicho, szczególnie przy wspomnianej już wrażliwości, z jaką zmaga się autorka, jak widać nie tylko w życiu, ale i w twórczości, której w przypadku Teresy od życia oddzielić się nie da. To interesujący tomik. Zaczynają go opowieści małej tak bym nazwała bohaterkę niektórych jej wierszy, dla kontrastu z umieszczonymi później opowieściami starej. Która jest prawdziwa? Obie oczywiście, ponieważ obie są prawdą o poetce i ludziach, szczególnie tych uwikłanych w traumatyczne losy. Tytułowa rzeka jest dla mnie obrazem wewnętrznego świata właściwego każdemu wrażliwemu człowiekowi i na nic tu powątpiewanie zawarte w słowie podobno. Ta rzeka istnieje i tę prawdę wyczytałam z tomiku Teresy Rudowicz. Nie da się dwa razy wejść do tej samej wody, zgodnie z myślą Heraklita z Efezu myślę, że zapowiadane kolejne książki Teresy będą inne i nie mniej prawdziwe.
[Magdalena Krytkowska]
Pisząc o książce pochodzącej z Kalisza Teresy Rudowicz, nie mogę nie zacząć od historii pewnej kaliskiej rzeki. W czasie II wojny światowej okupanci zasypali odnogę Prosny – kanał Babinkę. Zasypali gruzem z domów dzielnicy żydowskiej i tysiącami książek pochodzącymi z polskich i żydowskich zbiorów. Ta historia, jak i inne kaliskie zdarzenia, żyją w Teresie Rudowicz, a tym samym żyją w jej wierszach. Wskrzesza tych, których już dawno nie ma – Żydów, Rosjan, Polaków. I tych, którzy przewinęli się przez jej życie. Czas, jak rzeka Heraklita, przepływa przez tę poezję, a nurt zatrzymuje się na tych, którzy zostali w pamięci, jak na wystających z wody konarach. Ale to coś więcej niż lament po straconym, niepogrzebanym, niezamodlonym świecie. To również oswajanie – świata, Boga, śmierci i stwarzanie nowego: Pamięć Tereso jest tworzywem / z którego zlepiam nas od nowa („kompozycja 64/28”).
[Dorota Ryst]
Jak już kiedyś napisałem – miasto, by żyć, musi mieć rzekę, dlatego nie wyobrażam sobie życia w mieście bez rzeki. Nie widzę też „miasta i świata” poezji bez poetyki Teresy Rudowicz. Biblioteka bez tej książki byłaby niekompletna. Wchodzę w jej każdy zaułek. I nie jest to w żadnym razie pomyłka.
[Paweł Łęczuk]
Moje prywatne typowanie pierwszej piątki jest takie (w kolejności od najlepszej książki):
nr 3. Teresa Rudowicz – Podobno jest taka rzeka (za osadzenie w nurcie „kulturowym”, autentyczne ciepło i zdolność pisania wierszy wspominkowo – konfesyjnych w sposób absolutnie uniwersalny, zajmujący i poruszający. Także za umiejętność skupienia na detalach i piękne operowanie światłocieniem, wręcz pewnego rodzaju sepią).
[Sławomir Płatek]