Furman, Mój cień jest kobietą

Pierwszy raz z nazwiskiem Kazimierz Furman spotkałam się w Gorzowie na festiwalu nazwanym od jego nazwiska „Furmanką”. Potem była książka, zbiór wywiadów zatytułowany „Rozmowy z piórami”, która zaczęła się od rozmowy, jaką odbyła Beata Patrycja Klary z Kazimierzem Furmanem, krótko przed jego śmiercią. Z tej rozmowy utkwił mi w pamięci ten fragment: „Wyróżniałem się. Oczywiście byłem normalnym chłopakiem, chodziłem na dziewczyny, paliłem, nawet nie przychodziłem na noc do domu, ale w szkole byłem zawsze i do tego chwalono mnie. Później niestety wojsko wybiło mnie z rytmu uczenia się. Wszystko poszło w przysłowiową dupę. Chciałem studiować dziennikarstwo, ale jakoś nie wyszło. Może byłbym nieudanym poetą, czyli wybitnym krytykiem literackim.”

Potem był wiersze rozproszone po różnych pismach, zebrane w tomik pt. „Niedomówienia” i propozycja Beaty Patrycji Klary, żeby na kolejnej edycji Furmanki powiedzieć coś o kobietach w poezji Kazimierza Furmana. Pierwsza myśl była taka: „Przecież ja nic nie wiem o Furmanie, nie znam żadnego elementu jego biografii, a przecież tam są konkretne osoby: matka, córka i inne przywoływane po imieniu”. Później przyszła refleksja: „To dobrze, że nic nie wiem. To pozwoli mi czytać tę poezję w sposób czysty, nie skażony żadną prawdą, nie obarczony żadnym nadmiarem”. To pozwoli także „przemówić” Furmanowi, który, tak naprawdę, sam opowie o swoich kobietach. Ja tylko pomogłam mu uporządkować tę wypowiedź, układając fragmenty wierszy w, mam nadzieję, logiczną i sensowną całość.

Zanim jednak oddam głos poecie, chcę jeszcze na chwilę przywołać fragment wypowiedzi Andrzeja Krzysztofa Waśkiewicza, który tak mówił o poezji Furmana: „Jeżeli spróbujemy dziś zastanowić się nad tym, jak będzie można opisywać odpowiedni rozdział literatury polskiej, co spowoduje, że Furman jest ważny. Nie będzie się to oczywiście rozgrywać na poziomie wartości artystycznych, bo te są uzależnione od wartości wyższych, społecznych, świadomościowych. Furman – to pewien etap, ważny dla świadomości dwudziestowiecznej. Najogólniej rzecz biorąc byłaby to świadomość proletariacka i wartości proletariackie”. Ten fragment, a szczególnie jego zakończenie, wydał mi się ważny w kontekście wierszy, które za chwilę przytoczę.

A temat – „Kobiety w poezji Kazimierza Furmana” – rozpocznę wierszem „Niedomówienia”, drukowanym w dziesiątym numerze „Nadodrza” z 1974 roku, z dopiskiem: „Debiut poetycki”. Niedomówienia, a więc przemilczenia, domyślenia, nie dość wypowiedziane „JA”, czy jak chce autor wiersza – nie dość wypowiedziane – „MY”.

Było nam tak – pisze Furman – jak gdyby poranek / Jak gdyby dzień wstawał / I nic między nami //. I oto mamy, w poetyckiej kosmogonii, kolejną historię stworzenia. Kolejne powstanie mężczyzny i kobiety. Stawanie się wraz z całym światem, bo gdy akt miłosny równa się akt stwórczy jesteśmy, niczym dwoje ludzieńków Leśmiana, tylko my i poza nami nie ma świata.

Pięknie wpisana, w boski akt tworzenia, historia miłosna jest tylko początkiem filozoficznych rozważań Furmana, bo wiersz „Niedomówienia” to zamknięty w zaledwie dwunastu wersach traktat filozoficzny. Było nam tak – czytamy dalej – jak gdyby nas nigdy nie było / Co było / Nie było / Nie miało poczęcia / I nie miało końca //. Zwróćmy uwagę na słowo: „nigdy”. Nigdy nas nie było, a więc udawaliśmy, że jesteśmy, wydawało nam się tylko? Człowiek jest iluzją i sam stwarza iluzje, łudzi się, domyśla, milczy i przemilcza. Co było / Nie było. Koniec jest jednocześnie początkiem, z chaosu wyłania się nowe, ale powstawanie i unicestwienie, konstrukcja i destrukcja, to takie samo syjamskie rodzeństwo jak: dzień i noc, miłość i śmierć. Co nazwane, istnieje. Co wypowiedziane, trwa. Byliśmy, jak gdyby nas nie było – a więc byliśmy niedomówieniem, półprawdą, iluzją w boskim cyrku.

Motyw stwarzania jest częstym motywem w poezji Kazimierza Furmana. Niczym mickiewiczowski Konrad tworzy nieśmiertelność, niczym kolejny deus artifex, układa słowo po słowie, jakby budował dom, stwarzał świat – obłok myśli białych, kolejne pory roku: jesień, lato, zimę i wiosnę, dokładnie w tej kolejności. Kobiety rozebrać i wpiąć im w usta bukiety uśmiechów / Obdarować ich ciała czekoladą //. To jest lato według Furmana.

Kobiety w jego poezji nie dają się sprowadzić do prostego podziału. Są bytami rzeczywistymi i nierzeczywistymi, upersonifikowanymi pojęciami abstrakcyjnymi. Kobietą na przykład jest poezja. Furman zdaje się powtarzać za Wojaczkiem: Czy wiersz może nie być kobietą? Ileż to jeszcze stronic nie zmazanych krwią głodną! / Lecz ten, co stał się, mnie jedząc. / Wiersz rankiem napisany, nakarmiony nocą, / Czyż może nie być kobietą?

Nie tylko słowa Wojaczka staną się bliskie Furmanowi. Będą i tropy wiodące do Eliota, bo kobietą jest też miasto. Posiadłbym cię – pisze Furman w wierszu bez tytułu – posiadłbym cię w gruzach / W zaroślach / w piwnicach / W księżycowym blasku // I urodziłobyś bękarta.

„Ojczyzna jest kobietą” – to z kolei słowa Czesława Miłosza i kolejna bliskość. Kazimierz Furman doda: Ojczyzna moja / Budzi się kilka minut po czwartej / Zanim słońce wygrzebie się ze wschodnich pieleszy // Czasem udaje się Jej zjeść śniadanie / O piątej Ojczyzna wychodzi do roboty.

Bliskie Furmanowi będzie także stwierdzenie Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego: „Ze wszystkich kobiet świata najpiękniejsza jest noc”. Noc często bywa tożsama ze śmiercią, więc i śmierć jest kobietą. Może najważniejszą ze wszystkich. W wierszu „Cienie” podmiot liryczny wiersza Furmana mówi do śmierci – Podejdź tak cicho jakbyś cieniem była / Który do pnia skrada się w południe / (…) Usiądź i czekaj. W innym wierszu „Czas płaczu męskiego, zadumy czas”, czytamy: W ostatnich oknach gasły już światła senne / Noc podchodziła do nich spóźnioną godziną / Niosąc w dłoniach namiastkę snu / Cicho go kładła na powiekach domu / później dookoła obchodziła dom / Jak dobry anioł / Czułem dotyk jej chłodnych dłoni //.

Śmierć-Noc ma twarz dawnej kochanki, która odcisnęła ślad na twarzy mężczyzny, ma również twarz matki, która wraca z zaświatów, by powiedzieć, że ojciec nie żyje. Ton tego wiersza przypomina „Rozmowę z umarłymi” Wandy Karczewskiej.W bezsenne noce pojawiają się niczym elizejskie cienie. Czego oczekują? Modlitwy? Pamięci? Modlitwą jest poezja. A pamięć? Poeta pamięta.

Matka pojawia się często w wierszach Kazimierza Furmana. Codzienna, o twarzy zmęczonej Madonny. Dawno już matko u Ciebie nie byłem – pisze Furman i dodaje – Spaliłem wiele wierszy, którymi chciałem / Odwiedzić twoją chorobę / Ale nie były to dobre wiersze / Brakowało w nich ciepła / (…) Poeta pamięta przez wiersze, kocha przez wiersze, mogli się przez wiersze. Poeta obmywa z krwi wiersz // A matka spina agrafkami zmarszczki / Mówi: daleko mi teraz do wspomnień / Mówi: tak blisko mi teraz do szczęścia // I kiedy uśmiech na wargi kładzie / Boję się że to już jutro (*** Nikomu nie przyda się podkowa).

Wątek rodzinny pojawia się także w wierszu bez tytułu, poświęconemu córce.   Córka chce być dorosła (…), chce mieć pewność / Że wyrosłem już z jej dzieciństwa. Chce być wolna i jest wolna, więc odchodzi / w obce mi już – wyznaje poeta – lata młodości.

Nie brakuje też tropów i nawiązań do kobiecych archetypów i symboli i mitów. Jest pramatka Ewa, są i inne – Dulcynea, Penelopa, Julia. Serce czasem zaboli z miłości do Ewy („Cierpienie i miłość”), w kąpielowej wannie / Ślad kobiety – włos rudy / Przyschnięty do białej emalii / Przypomina zardzewiałą miłość Romea do Julii // („Dom”). Poezja Furmana wyrasta wprost z życia, więc współcześni kochankowie idą łąką w stronę lasu. On zrywał stokrotki, podawał jej / Ona plotła wianek / Myślała o białej sukni / On nie zaprzątał sobie głowy tym głupstwem // Objął ją w pół i złożył na mchu / Rozebrał z sukienki / Wprawnym ruchem ściągnął majtki / Uwierały jaj szyszki stare / Igły, sucha trawa //. To fragment wiersza nagrodzonego w Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim o „Świętokrzyską Lirę Poezji” w 1986 roku, o bardzo wymownym tytule: „Romeo i Julia na wywczasach wiejskich”

Jest też Dulcynea, z wiersza bez tytułu – błędna pani – wytchnienie i przystań obłąkanych rycerzy. Przypadkowo wiernych wojowników. Jest i Penelopa – ziemia obiecana – skrojona na polską miarę, na miarę roku 1979. Będzie nią kobieta – pisze Furman – oczekująca / w krzątaninie powoli urządzanej wyspy / gdzie spełnią się nasze sny / o dolinie pasterzy / z laurowym wieńcem wczasów / kilku kolorowych pamiątek / zatrzymanych na jeszcze jednej fotografii / do rodzinnego albumu.

W poezji Kazimierza Furmana pojawiają się też konkretne adresatki wierszy: Agnieszka, Dziunia, Dominika, Weronika, pojawia się Nieznajoma znajoma z parku, czytelniczka, może wielbicielka. Są też stare kobiety, bezzębne staruszki – siedzące w kawiarnianych fotelach, obierające ziemniaki, Odbierające wdowie renty / Mają w sobie taniec naszego wesela / (…) Te stare kobiety / To nasze matki / Trzymające w palcach ostatniego obola / jedyną oszczędność ich życia.

„Modlitwa do Oszukanej” ma w podtytule bezpośredni zwrot: „Aguś, dziwny to wiersz”. Pieszczotliwe zdrobnienie imienia adresatki świadczy o bliskich relacjach z nadawcą. „Bądź mi na niebie” – prosi podmiot liryczny, by dodać – „ale bądź mi nade wszystko na ziemi”. Tu toczą się nasze sprawy, tu dziejemy się my – razem i każde z osobna, tu kochamy, wierzymy i wątpimy. „Oddaję się pod twoją opiekę” – powie Furman Agnieszce. Pod twoją – kobiecą, ziemską, ludzką, bardziej pewną, bo dotykalną, choć i w nią też przyjdzie zwątpić.

Wiara i zwątpienie, poczucie sensu i bezsens wszelkich poczynań i zwykłe, ludzkie życie. Czasem naznaczone Obecnością, jak w wierszu bez tytułu dedykowanym Domini-kusi:

            Myślałem że Go nie ma

            Zobaczyłem

            Że nie

            Spadł mi pod nogi liść

            Z nieba

 

            I jakby otworzyło się

            Jakby się kobieta rozwarła

            By rodzić

Wielkie objawienia potrzebują ciszy, intymności. Zaiste wielka to chwila – narodziny. Bóg się rodzi i moc nie truchleje. Cicho, bezszelestnie spada pod nogi liść albo jaskółki wiją gniazdo nad oknem. Jaskółki – panny deszczu. Zakonnice. Jak Weronika N., adresatka kolejnego wiersza – czuła na ból / czysta jak pościel pachnąca krochmalem.

Ważny jest wiersz „Spotkanie z Papuszą: reportaż”, wyróżniony w I Międzynarodowym Konkursie Poetyckim im. Papuszy w Gorzowie Wlkp w 1994 roku.

Bronisława Wajs, ps. Papusza – poetka pisząca w języku romskim. Była jedną z niewielu kobiet romskich, które samodzielnie nauczyły się pisać i czytać. Debiutowała wierszem w „Nowej Kulturze” w 1951. Jej odkrywcą i tłumaczem z języka romskiego był Jerzy Ficowski. W Gorzowie Wielkopolskim mieszkała od roku 1954, gdy na dobre zatrzymał się jej romski tabor, do 1981, gdy starą i schorowaną przyjęła pod opiekę rodzina z Inowrocławia. Kazimierz Furman tak opisuje swoje spotkanie z Papuszą:

            Szedłem do Papuszy

            To moja pierwsza ostatnia u Niej wizyta

            Moje dziecko ma trzy lata i trochę się boi

            Poetka leży w pierzynach

            Kot topi pyszczek w misce mleka

 

            Nie nie będę rozmawiała z panem mówi

            Unosi głowę

            Ma twarz zrytą ścieżkami zmarszczek

            Czytam z nich jej pieśni

 

            I las śpiewa naprawdę tańczą drzewa

            Kot miauczy jakąś pieśń cygańską

            Moje dziecko głaszcze jego głowę

 

Poezja Kazimierza Furmana to poezja życia i jego codzienności. To poezja dnia naszego powszedniego. Dlatego i kobieta w jego wierszach jest codzienna, ale w tej codzienności niezwykła i ważna. Taki jest wiersz „Kobieta”. Rozpoczyna się i kończy apostrofą – KOBIETO, pisaną wielkimi literami.

KOBIETO – woła Furman – stań przede mną w pełnej krasie / niechaj Cię opiszę / niech stanie Twój POMNIK / w pełnym świetle nocy.

Kobieta jest exegi monumentum Furmana. Jest nieśmiertelna, wieczna, boska. Daje życie i jest życiem. Jest sacrum i profanum, a miłość niebiańska ustępuje miejsca ziemskiej, jak w wierszu „Erotyk 2”:

            Twoje ciało

            Syberia

            Na białym prześcieradle zima

 

            Twoje ciało

            Ocean niespokojny

            Na białym prześcieradle fale

            Twoje ciało

            Afryka

            Błądzę po Saharze

 

            I budzi się suka w tobie

            We mnie jakiś kundel

Mój cień jest kobietą – powie Furman w jednym z wierszy i to zdanie mogłoby posłużyć za puentę. Wszystko już zostało powiedziane i nihil novi sub sole – Wdowy zasłaniają twarze woalkami // Panny zdobią głowy w ślubne wianki („Zdarzenia”).

Kazimierz Furman – poeta codzienności – pisze: Ostatniej modlitwy nie pamiętam / Chyba że była podobna do kobiety / (…) Ostatniej kobiety też nie pamiętam / Chyba że była Tajemnicą / Bo nie zapominam Boga.

I to wyznanie niech będzie puentą. Chyba najlepszą z możliwych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>