wróciłam tu to jest moje miasto
czas jakby tylko zasnął
zaraz obudzę go na dzień
otworzy oczy znów jestem młoda
wbiegam po tamtych schodach
te same drzwi ta sama sień
rozglądam się pędzę na podwórze
o lipy jakie duże
za chwilę tate zamknie sklep
rozmowy gwar śmiechu pełne ściany
rzewne piosenki mamy
Mojsze o rękę prosić chce
upieczone chały stół z obrusem białym
drży wesoły płomień świec
wolno płynie rzeka i kwitnie głóg
niech nas ochrania Bóg
księżyc się wdzięcznie przegląda w Prośnie
my na kamiennym moście
kradniemy nocy gwiazdy dwie
szepczesz w tym roku kończę szkołę
otworzę sklep z Aaronem
rodzina to poważna rzecz
za chwilę park nas obejmie mocno
pozwolisz mi dorosnąć
rozkwitać pod dotknięciem rąk
drzewa nad nami niczym chupa
wiatr cicho szemrze w bukach
dobrze znajome mazeł tow
upieczone chały stół z obrusem białym
drży wesoły płomień świec
wolno płynie rzeka i kwitnie głóg
niech nas ochrania Bóg
nagły ból jakby szkło wpadło w oko
i razem z tamtą nocą
wszystko rozwiało się jak dym
koszerne jatki rybne kramy
nasz sklepik z przyprawami
mój Mojsze także zniknął w nim
wszystko tu teraz dziwnie obce
tylko księżyc w Prośnie
tak samo natarczywie lśni
czekam aż gwiazdy się zaświecą
by swoją oddać rzece
zmówić el male rachamim
upieczone chały stół z obrusem białym
drży wesoły płomień świec
wolno płynie rzeka odpływa gdzieś
miasteczko my i pieśń