Teresie Rudowicz
Uwiera mnie życie, Anno. Jestem coraz bardziej bezradna wobec
czasu i własnego ciała. Nie służy mi Komorów, dziś pierwszy przymrozek
zwarzył dalie i ogród nagle opustoszał. Czułam, że tracę oddech.
W nocy śniłam Stanisława, potem ciebie. Chciałam, żebyś
dotykała moich piersi, chciałam czuć twój język, zrobiłam się wilgotna.
Pożądanie nie jest grzechem, jeśli się kocha.
Od kilku dni nie wychodzę z domu. Nie przyznaję się, że tęsknię za tobą,
że pogubiłam rękopisy, wieczorem nie zapalam światła.
Trwam w ciszy, w coraz większej ciszy. Jest listopad.
Znacznie bardziej okrutny niż kwiecień.