Bez kapelusza nie ma mowy!
Magdalena Tarasiuk
- Marianno, nie śpij, proszę. Zobacz, to są zdjęcia z koncertu. Jacy piękni ludzie i jakie emocje! Wiesz, gdy słuchałem wierszy Elwiry, wydawało mi się, że je wszystkie znam. I teraz nie wiem, czy to wynik perfekcji aktorek, czytających teksty, czy…
– Pewnie i jedno i drugie.
– Jakie drugie?
– Ja ci je czytałam przecież! To wiersze miłosne, nikt tak nie potrafi: pisać jak Elwira i czytać jak…
– Julia i Barbara! Masz rację. Aktorki wydobyły z nich należne piękno, moc, magię i zachwycający mężczyzn – erotyzm!
– Halo, halo, nie zapędzaj się, Jerzy. Pamiętaj, że je znałeś i dzięki temu, mogłeś chłonąć, odpływać w marzeniach, zachwytach i wyobrażeniach.
– Szczególnie zapamiętałem jeden! Mogę ci go powiedzieć?
kwiecień*
chciałam ułożyć ten wiersz w sobie
zanim otworzę dłoń – odfrunie
czy tylko zatoczy koło i spadnie
jeśli trafi – stworzysz mnie z rozmów nagle urwanych zdań
zapisków kreślonych w pośpiechu jakby z chaosu
dopiero miało wyłonić się słowo
jaka będę kiedy stanę w drzwiach
a ty jak mnie przywitasz
tyle razy układałam scenariusz że dzisiaj nie pamiętam początku
nitki plączą się – zasypiam – rano na ścianie znów widzę inne wzory
obraz Dalego nad twoim łóżkiem stertę książek
ogród – tam twoja Ewa i mój Adam przycinają żywopłot
potem zmęczeni siadają w cieniu pod drzewem
nie widzimy ich
od dawna w innym ogrodzie
szczepimy młode jabłonie
Przepraszam, że nie potrafię tak, jak Julia. To jednak wiersz stricte kobiecy, ale starałem się.
– Tak, to mój ukochany, z powodów wiadomych, można powiedzieć niezależnych ode mnie. Ale uwielbiam również „Sierpień”. Mogę kawałek?
– Tak, oczywiście, że tak! Mów! Nawet całość.
sierpień*
twoje opowieści przywiodły mnie na plażę
nie wiem jaka to plaża i jak miała na imię kobieta
która zrobiła zdjęcie – zresztą nieważne jest imię
jej ani innych – przychodziły i odchodziły
zostały fotografie
wtedy i teraz
siedzisz nad kubkiem kawy
nie wiesz że patrzę
ale już wiesz że jestem
gdzieś na końcu spojrzenia
przechodzę przez megaron
rozpalam ogień
– Istotnie, te wiersze powinna czytać kobieta, jeśli chce zdobyć mężczyznę w całej jego samczości. To wspaniała poezja. Szkoda, że nie umiesz tak pisać wierszy jak… prozę, oczywiście! Poczytasz mi, Marianno?
– Wybacz, nie jestem twoją mamą. Gdyby to były wiersze innej poetki, oberwałoby ci się. Masz szczęście, że to Elwira jest ich autorką! Niech robi, co chce z jestestwem męskim, ale niech nie przestaje tak pisać!
O! a tu Elwira, Belunia i Jędrzej! Jaka szkoda, że nie słychać, jak sensownie pyta poetkę. On fantastycznie umie pytać. Ale autorzy się go boją, bo leci tymi pytaniami pod niebo, a nie każdy ma taki dar latania. Elwira ma. Jaka szkoda, że nie można oddać jego radiowego, rezonującego głosu!
– Maryniu, mam dla ciebie niespodziankę! Nagrałem to pytanie! Odtwarzamy?
Teresko, chciałbym sie zapytać o Fausta Goethego, bo ten Faust Bułhakowa, Mistrz pozwolił nam przyzwyczaić się do Małgorzaty jako tej najwyższej emanacji kobiecości, ale…
- O masz ci los! Zacięło się! Ratuj to nagranie, proszę. A pytanie? Ojj , szkoda. Ale rzeczywiście dało się wyczuć na sali niemal duchową obecność wszystkich kobiet z poezji Elwiry. A to pytanie dotyczyło… już wiem! Heleny Trojańskiej! Akurat tej postaci nie było, bo Elwirka jej nie cierpi i nie wpuściła ani na salę, ani do wierszy.
– Nie dziwię się. już samo określenie: „Piękna Helena” jest nie do zniesienia nie tylko dla poetek. Co się miała narażać! Tobie na przykład?
– Ty nic nie rozumiesz! To nie chodzi o urodzę, tu chodzi o charakter i sposób postrzegania świata i o hedonizm. No to teraz mi odpowiedz, jak taki mądry jesteś, na pytania, które zadała Elwirka.
Czy jest tak, że Małgorzata musi istnieć tylko i wyłącznie poprzez Mistrza, ewentualnie może być dopełnieniem mistrza, czy może być bytem samym w sobie?
Czy jest tak, że w każdej kobiecie ta Małgorzata drzemie. Czy jak mit faustowski, jest coś takiego jak mit Małgorzaty?
I jak to jest w punktu widzenia Małgorzaty bardzo mocno dojrzałej?
– Przecież one są retoryczne. Ponadto nie ja mogę na nie odpowiedzieć, tylko wy – kobiety. Jedno wiem na pewno: nie ma Fausta bez Małgorzaty. I tu nie chodzi o wiek, czyli poniekąd męską urodę, ale o zjawisko. Musi być interakcja: nie ma Akcji, nie ma Reakcji. Ot, cały faustyzm.
– O rany, jakie to proste w twoim wydaniu! Podyskutujecie przy okazji z Jędrzejem i ze Stasiem. Ciekawe, co ci powiedzą! Już nie mogę się doczekać.
– Jędruś musi poczekać jeszcze ze trzydzieści lat, żeby przytoczyć działa i przekonać mnie, że może być inaczej. A Stasio jest rozsądny i doświadczony. Jako Faust również! Tak nawiasem mówiąc, zaimponował mi: milczał niebywale merytorycznie, z pełnym profesjonalizmem. On nawet milczeć potrafi z klasą.
– Marianno, o ile pamiętam, Elwirka wspominała coś o poetyckiej wędrówce poprzez miasta dawnego Związku Radzieckiego. Bardzo chciałbym poczytać o tej podróży.
– Taak. Bogu dzięki, że ona tego nie słyszy! ROSJI, nie Związku Radzieckiego! Rosji literackiej! Rosji jej ukochanych pisarzy i poetów stamtąd. Jerzyk, nie walnij tak przy nich, proszę.
– Przy poetach rosyjskich? Spokojna głowa. Robiłem zdjęcia! Nie wymagaj ode mnie takiej podzielności uwagi: albo pracuję, albo chłonę! Usłyszałem nazwę „Samarkanda” i słowo: „odaliska”.
I przerwałem pstrykanie.
– To?
Samarkanda*
będę twoją odaliską. na szlaku jedwabiu, kupieckich karawan,
armii Czyngis-chana, zbuduj pałac, na moim patio hoduj orchidee.
trysnę fontannami, przy dźwięku bębnów i dutarów zatańczę tribal,
stanę się mozaiką, majoliką, pełną opowieści dalekiego Lechistanu.
to już kiedyś było – pamiętasz trębacza i hejnał mariacki.
tutaj pocałunki zostawiają ślady. pocałuj mnie więc i odejdź,
niech spełni się legenda. zawsze są dwa wybory, choć ta historia
ma trzy zakończenia. wybiorę najlepsze – zakryję twarz.
– I dziwisz się, że mnie wbiło w fotel? Każdy normalny mężczyzna tak reaguje. Serio. Jakżeż ty to potrafisz przeczytać. No, no…
– Bo kobietę też wbija, Jerzy, kobietę też.
– Prudencja była w kapeluszu, bo ciągle zmieniasz temat? Jakoś nie zauważyłem? Taka draka przy śniadaniu o nakrycie głowy i ustąpiła? Nasza Pruda?
– Nie. Kapelusz był osobno.
* „kwiecień”, „sierpień” – „Korzeń werbeny” – Teresa Rudowicz
„Samarkanda” – Teresa Rudowicz
cytaty: Karol Samsel i Teresa Rudowicz