„Żyjemy tym, co opowiedziane. Świat jest tym, co opowiedziane. Dlatego coraz ciężej żyć. I może tylko sny stanowią o nas. Może jeszcze tylko sny są nasze.”
Cytat z Traktatu o łuskaniu fasoli Wiesława Myśliwskiego chce być wstępem do tekstu o tomie poetyckim Czesława Sobkowiaka pt. Powieść ze snu.
Wiersze Sobkowiaka są mocno osadzone w poetyckiej tradycji. Pobrzmiewają tu echa twórczości Czesława Miłosza i Tadeusza Nowaka, dając jednakże nową jakość – poeta doctus i poeta natus spotykają się w wierszach, a cały tom jest swoistym traktatem filozoficznym, w którym autor z sokratejską precyzją stawia pytania o przypadek i przeznaczenie, istnienie autentyczne i pozorne oraz o ukryty sens naszego losu.
Tytułowy wiersz to, podobnie jak powieść Myśliwskiego, bilans całego życia zakończony puentą: „Nie wiem skąd i w jakim celu i dokąd/ Widzę i czuję jak skupia się przestrzeń i czas/ W to jedno miejsce i kilka sekund.”
Sobkowiak uważnie przygląda się światu, wpisuje w jego wieczne trwanie swoją przemijalność i z tego powodu, a może właśnie dzięki temu, potrafi dostrzec i zanotować warstwę uniwersalną w kropli deszczu, w leżącym na talerzu arbuzie, w jesiennych polach, w łopianie i w „innych obecnościach”. Tworzy i stwarza słowo na wzór i podobieństwo swoje. Pisze: „Nie oddzielam deszczu od trawy/ Od ryb od gwiazd ani błotnistego stawu/ Kamieni od morskiej fali/ Pól od mojej pamięci/ Snu od mchu i leśnej ciszy/ Zapachu bzu od dna oceanu/ Ptaka od lwa od motyla/ Dźwięku od barwy// (Prolog).
Tylko to, co nazwane, istnieje. Nazywamy więc całe dzieło stworzenia, klasyfikujemy, segregujemy, szukamy nowych połączeń. Poeta spina mostem odległe brzegi, ale zawsze jest tylko „jedną z rzeczy wielu”. Świadomym, że „ma prawo być tutaj nie mniej niż drzewo i gwiazda”.
Skoro „żyjemy w tym, co opowiedziane”, trzeba opowiadać i wypowiadać, dochodzić do granic własnej mowy. „Aż wreszcie urodzisz pełne zdanie/ Jakiego do tej pory jeszcze nie znałeś/ Wtedy poczujesz tę równowagę/ Smak dobrego wina/ Pośród innych win/ (W poezji).
Na okładce książki obraz „Nalewająca mleko” Jana Vermeera. Dzieło doskonałe, skończone. Vermeerowska mleczarka nie daje o sobie zapomnieć, choć nie jest ani szczególnie piękna, ani szczególnie ubrana, ani nie robi nic nadzwyczajnego. W niewielkiej, ubogiej izbie nalewa mleko z jednego naczynia w drugie.
Może to właśnie w zwyczajnych czynnościach zamyka się nasza egzystencja, może tylko one warte są uchwycenia i ocalenia, wszak istota kryje się w detalach, wielkość w prostocie, niezwykłość w codzienności, a poezja w życiu.
Sporo w wierszach celnych fraz. Poeta wie skąd przyszedł, dlatego czerpie z kulturowego skarbca i pyta: „Czy jeszcze/ Chcemy/ I mamy czas/ Bez znużenia/ Powiedzieć o codziennym chlebie/ I o bochenku na stole/ (Nalewająca mleko).
W wierszach Sobkowiaka pobrzmiewa greckie anamnesis, pobrzmiewają eschata, ale także idee św. Augustyna czy św. Tomasza, jak choćby ta: „Cokolwiek istnieje w jakiejkolwiek części czasu współistnieje równocześnie z wiecznym.” A my śnimy swój sen, swoją – za Schopenhauerem – namiastkę śmierci.
Jest i katharos – głęboka mądrość wynikająca z przeżycia. Autor to wnikliwy obserwator, myśliciel, który „obmyśla świat” i rejestruje: „Dzieci zaczynają rok szkolny już z daleka je słyszę/ Chłopcy krzyczą mocniej niż dziewczynki ptaki dziobią owoce/ Są sprawy proste i sprawy trudne w płynącej rzece dokąd/ Gdzieś nie istnieje czas i nie można tego sobie wyobrazić (Ujęcia).
„Świat jest tym, co opowiedziane”, a my „ Nie wiemy jaki pion i poziom centrum i horyzont/ Ani co dalej za mostem którym się przeprawiamy (Perseidy).
Hans Georg Gadamer pyta: „Czym jest w ostateczności język: mostem czy granicą? Mostem, przez który komunikujemy się nawzajem i który nad przepływającym nurtem inności nadbudowuje tożsamości, czy jest granicą, która wyznacza nasze samo wyrzeczenie się i odbiera możliwość wyrażenia i oddania pełni siebie”.
Czesław Sobkowiak starannie i nieśpiesznie spisuje swoją „Powieść ze snu”, jest w niej pokora i świadomość, że choć życie jest darem, nie jesteśmy w naszym tu i teraz ani więcej, ani bardziej. „Bez szczególnych starań więc ten dar przyjmuję/ I ziemię, co każdego dnia ustala od nowa legendę (Dla mnie).
Idziemy po omacku do granic własnej mowy, ulegamy złudzeniom, odpowiadamy na zew, a nasze życie sprowadza się do troski, trwogi i śmierci. „Tym przecież jestem, o co się troskam” powie Martin Heidegger w eseju „Bycie i czas”, Sobkowiak doda: „Perseidy w sierpniu krótko lecą ogniem po niebie/ Swoim światłem rysują przyszłość każdemu z osobna/ Dość chłodny już wieczór i idę po mokrej trawie/ I jak ty przyjacielu czekam tutaj na nowe zadanie (Perseidy).
Ile jeszcze zadań przed nami, ile niewypowiedzianych słów, ile snów do wyśnienia do chwili, po której nie będzie już nic. Tylko milczenie.
I znów Wiesław Myśliwski chce spuentować ten tekst fragmentem powieści Kamień na kamieniu: „Od słowa zaczyna się życie i na słowach kończy. Bo śmierć to tak samo tylko koniec słów”
Teresa Rudowicz
TOPOS