Jakubowska-Fijałkowska

Chciałabym być kobietą – o wierszach Genowefy Jakubowskiej-Fijałkowskiej

            Prawdziwe życie jest tylko w życiu, w poezji są tylko sny i upiory – napisał mi kiedyś w liście przyjaciel-poeta. To zdanie przypomniałam sobie po lekturze najnowszego tomu wierszy Genowefy Jakubowskiej-Fijałkowskiej pt. ze mnie robaka i z robaka wiersze, choć nie o nim chcę tu pisać. W każdym razie nie tylko.

            Upiory, wszystkie nasze demony, krzyczą w wierszach, nie w życiu, ale poezja, która nie wyrasta z życia nie kaleczy, nie łamie w kolanach. Tylko przeżyte jest autentyczne, tylko przeżyte rani, a potem długo każe się goić.

            Wiersze Jakubowskiej-Fijałkowskiej czytam od dawna, widzę ich ewolucję, ale to, co najistotniejsze, co nie ma związku z długością frazy, tematyką, to czyste, żywe poetyckie mięso, często jeszcze krwawiące, ale zawsze odrębne, bo poezję Jakubowskiej-Fijałkowskiej poznałabym wszędzie – tak jak poezję Różewicza, Herberta, Wojaczka.

            Żałuję za wszystko / czego nie ma // żałuję / do śmierci – powie w wierszu *** sucho w niebie, pochodzącym z debiutanckiego tomu Dożywocie, a potem to, czego nie ma, wszystkie braki, rozpisze mistrzowsko, dotknie precyzyjnie, skaleczy i zostawi ślad. Trwały. Wystarczy przeczytać raz, by wiersze wniknęły w krwioobieg, wrosły, zaniepokoiły, poruszyły, by po nich każde przeczytane słowo wydało się miałkie.

            Bo co jeszcze można powiedzieć po takim wyznaniu: byłam córką/ malarza pokojowego // mogłam zostać / Chrystusem // teraz / wszystko jedno // krzyż / czy twoje ramiona (*** byłam córką).

            Dziewczynka-kobieta, podawana z rąk do rąk, matka, żona, niewolnica – mężczyzny, nałogu, życia czy śmierci, każda wychodzi poza schemat, buntuje się, przeklina, czasem bluźni, nienawidzi, płacze, kocha, ale zawsze niepokoi i ten niepokój każe wracać po dreszcz, którego nie sposób nie poczuć, zaglądając w zakamarki, tajne, pilnie strzeżone sekrety, w lęk, oddalenie, samotność, śmierć, do samego piekła.

            Trudno nie zgiąć się pod ciężarem takiego wiersza jak ten, pochodzący z tomu Pochylenie: córkę gwałci / twój mężczyzna // nie rozumiesz // lunatyk ujesz / w ciągu dnia // nocą / wbijasz w uda / księżyc // z córką lepiej // po terapii / rysuje / ubrane lalki (*** córkę gwałci).

            Poezja Jakubowskiej-Fijałkowskiej jest żywa, pulsująca, naturalistyczna, pełna dramatycznych napięć, traum i lęków. Osobny, oszczędny język tych wierszy, otwiera kolejne kręgi, zatrzymuje klisza po kliszy uchwycone drżenia.

            Słowa nie zdołają zamknąć, uchwycić w kadrze kartki, wszystkich wahań, rozterek, rozdwojeń i wielowcieleń, ale wypowiadane pewnie, starannie dobierane, świadome swojej mocy, trafiają celnie, w sam środek, zdzierają skórę, warstwa po warstwie, do zdrowej tkanki, do rdzenia.

            Chyba najbardziej wymowny jest tytuł trzeciego tomiku poetki – czuły nóż. Ten oksymoron wydaje się najlepszym kluczem do odczytania wierszy Jakubowskiej-Fijałkowskiej. Czuły nóż, którym bohaterka liryczna rozcina swój cień lub robi cięcie od gardła do ud.

            Rozpisane pomiędzy miłość i śmierć życie kobiety, w nim miłość gorzka, Bóg niepewny, a przynajmniej niezbyt zainteresowany życiem ziemskim, a śmierć? Śmierć może być sztuką, przedstawieniem, performancem.

            Izabela Fietkiewicz-Paszek w recenzji tomu Performance napisała: Najpełniejszym, najdoskonalszym przykładem „techniki performance” mogłaby być śmierć (a raczej umieranie) i to od niej zaczyna się książka, w wierszu-relacji z agonii pt. „Termin”. Dlaczego śmierć zaczyna opowieść, choć chciałoby się widzieć ją na końcu? Z wielu perspektyw religijnych śmierć oczywiście niczego nie kończy, a koło można zacząć wykreślać w dowolnym jego punkcie. Sam tytuł wiersza to wprost odniesienie do stanu terminalnego, ale przecież i do terminowania, nabierania biegłości i wprawy; czyżby umieranie było terminowaniem przed wiecznością?

            Najnowsza książka Genowefy Jakubowskiej-Fijałkowskiej poprzedzona jest mottem: A co do początków… To stworzył Bóg mężczyznę i z niego kobietę ./ I stworzył mnie i ze mnie stworzył robaka i z robaka wiersze.

            Motto zawiera całą ewolucję poetyckiej drogi, dokładnie ją charakteryzuje, sytuuje, określa. Wiersze Jakubowskiej-Fijałkowskiej nie szybują wysoko, pełzają tuż przy ziemi, często żyją w brudzie, rozkładzie. Nie piszą się lekko, nie unoszą na skrzydlatych frazach, ale klują się, larwią, potem wchodzą niepostrzeżenie, zagnieżdżają i wyjadają od środka. I nie ma znaczenia czy jest to ascetyczny zapis czy długa, nośna fraza, te wiersze krzyczą, ale jest to zdławiony krzyk, zamierający w gardle.

            Trudno złapać pion po takich wierszach jak te: ja: Anne Frank mam żebra zapadnięte ani piersi tylko sutki i głód i te dzienniki / i strach żydowski (Jesteśmy Żydówkami).

            Albo: Ruscy mają tabliczki inni nieznani gdzieś też leżą noworodki / i płody po aborcji leżą wszyscy chodzą po nich // po mojej matce chodzi Ruski który odciął jej złoty warkocz / zgwałcił przy matce na oczach // po ojcu chodzi cały Leningrad 1942 / a ja szukam jego odmrożonej stopy (Listopad).

            W posłowiu do książki Karol Maliszewski napisał: Bo te wiersze są o braku miejsca. Nawet te słynne miejsca wspólne („topoi”) ulegają jeśli nie rozkładowi, to rozchwianiu, bo nie znajdują odpowiedniego, w pełni poświadczonego kobiecym doświadczeniem, zastosowania. Coś zawsze uwiera. Czy na pogrzebowej mszy, czy na intelektualnym spotkaniu dotyczącym filozofii i poezji, czy podczas miłosnego aktu. We wszystkim i ze wszystkim jest coś nie tak.

            Być nie u siebie ze sobą, czekać, tęsknić. Za kim? Za czym? Na to pytanie nie znajdziemy odpowiedzi w żadnym tomie wierszy Jakubowskiej-Fijałkowskiej, nie znajdziemy jej pewnie i w kolejnych tomach. W tym tkwi ich siła, autentyzm – w niezgodzie na samą siebie, w niespełnieniu, niezaspokojeniu, lęku. Poetka jest świadoma mocy słowa, sprawnie żongluje motywami, tekstami kultury i masowej i wysokiej, kryptocytatami, śmiało sięga po przedmioty codziennego użytku, wulgaryzmy, język potoczny, rynsztokowy. Wiersze Genowefy Jakubowskiej-Fijałkowskiej są konsekwentne w swojej poetyce i tematyce i każdy z nich jest czystym detalem, pozbawionym zbędnych ozdobników, brylantem.

            Podobno wszystko jest poezją. U Jakubowskiej-Fijałkowskiej poezja jest wszystkim.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>