Tadeusz Pniewski

Tadeusz Pniewski – Aneta Kolańczyk (audio)

Audycja z autorskiego cyklu Anety Kolańczyk pt. „Nasze kulturowe dziedzictwo” emitowanego od III 2003 do I 2005 przez Katolickie Radio Diecezji Kaliskiej „Rodzina”. Czyt. Aneta Kolańczyk i Janusz Wysogląd. link do audycji na stronie asnykowskiej fonoteki

Tadeusz Pniewski – Aneta Kolańczyk

W sobotnie popołudnie 22 kwietnia 1989 roku, do wypełnionej po brzegi czytelni kaliskiego MpiK-u zaszedł drobnymi krokami, lekko przygarbiony starszy pan. Nieśmiało uśmiechnięty, jakby speszony, że każą mu siadać na honorowym miejscu, sprawiał wrażenie emeryta wstępującego na swoją codzienną gazetkę, zakłopotanego sprawionym zamieszaniem.

Tak po długiej nieobecności witał się z kaliszanami Tadeusz Pniewski. Sycił się nastrojem chwili, z daleka poznawał starych znajomych. Nie przychodził do nich z pustymi rękoma. Niósł im swoją książkę „ Kalisz z oddali”, o której za chwilę miał mówić.

Tak pisał  Adam Borowiak w artykule zatytułowanym Tadeusz jakiego znałem. Można powiedzieć, że właśnie wtedy rozpoczęła się literacka  przygoda lekarza i społecznika Tadeusza Pniewskiego. Słowo przygoda wydaje mi się najbardziej odpowiednie, gdyż Pniewski ( pomijając oczywiście dorobek naukowy) jest autorem właściwie tylko jednej książki – wspomnieniowo – nostalgicznego pamiętnika Kalisz z oddali i trzech tomików wierszy.

Tytuł zaczerpnął od swojego starszego kolegi Stefana Otwinowskiego, który w 1947 roku pisząc na Zjazd Wychowanków Gimnazjum im. Adama Asnyka tak zatytułował swój tekst. Pniewski rozumiał tęsknotę za starym, nadprośniańskim grodem chyba lepiej niż ktokolwiek inny i słowa Kalisz z oddali w jego przypadku brzmią wyjątkowo prawdziwie.

Tadeusz Pniewski urodził się 30 stycznia 1914 roku w Kaliszu w domu przy ulicy Kopernika 7, tym samym, który stoi do dziś, ale jego dzieciństwo związane jest z ulicą Lipową, przy której zamieszkali Pniewscy w roku 1918. Nie była to ulica eleganckich kamienic i ekskluzywnych sklepów. Odrapane tynki domów, rozsypujące się drewniane komórki na węgiel stanowiły podwórkowy krajobraz biegającego za piłką  „szmacianką” młodego Tadeusza.

Niedaleko Lipowej przy Nowym Świecie mieszkała Wanda Karczewska, znakomita pisarka, rówieśnica Pniewskiego, z którą złączyła Go miłość do Kalisza, robotnicza Łódź i wieloletnia przyjaźń. Ciekawe również jest to, że książka Kalisz z oddali stanowi cudowne uzupełnienie powieści Karczewskiej Wizerunek otwarty.

W roku 1920 prawie siedmioletni Tadeusz rozpoczyna naukę w prywatnej szkole prowadzonej przez siostry Julię i Anielę Kaupowicz. Szkoła ta mieściła się w istniejącym do dziś budynku przu Placu Kilińskiego, tuż obok Państwowej Szkoły Muzycznej.

Pani Julia, która rządziła całą szkołą, była wspaniałą kobietą, jakie dziś można oglądać tylko na starych fotografiach. Twarz miała jakby wyrzeźbioną, z orlim nosem i surowymi stalowymi oczami. Bardzo obfite włosy zaczesywała pod górę, a na wierzchołku głowy upinała duży kok. Zwykle ubrana była w haftowaną bluzkę i długą do ziemi spódnicę, spod której wystawały jedynie czubki wyglansowanych pantofelków (…) Gdy w latach późniejszych rozczytywałem się w Prusie, tak właśnie wyobrażałem sobie panią Latter – pisze Tadeusz Pniewski.

Najważniejszą jednak szkołą stało się i pozostało do końca życia Gimnazjum im. Adama Asnyka. Naukę rozpoczął Pniewski w 1923 roku. Był to szczególny rok w historii tej jednej z najstarszych szkół w kraju. Wtedy właśnie Miejskie Gimnazjum Filologiczne zostało upaństwowione i nazwane Państwowym Gimnazjum Humanistycznym im. Adama Asnyka. Odbyła się wówczas wielka uroczystość, na którą przybył z Warszawy wychowanek kaliskiego gimnazjum prezydent RP Stanisław Wojciechowski.

Wspomina Pniewski w Kaliszu z oddali swoich kolegów i profesorów, niezwykłą atmosferę szkoły, szkolne czasopismo Sztubak, na łamach którego zamieszczali swoje utwory późniejsi wielcy literaci, jak choćby Stefan Otwinowski czy Józef Garliński. Młody Tadeusz także pisywał do Sztubaka, oto jeden z jego wierszy:

Lubię romańskich łuków mroczne półksiężyce

I bizantyjskich kopuł ociężałość dumną.

Lubię oczyma ścigać gotyckie wieżyce

I renesansowych urok kraść kolumnom…

Lubię też barokowe aniołki pobożne

I chimer marmurowych mistrzowskie grymasy,

Lecz nade wszystko lubię krzyżyki przydrożne,

Wpatrzone w zachód słońca, kiedy płoną lasy…

 

Po maturze w 1933 roku Tadeusz Pniewski opuszcza Kalisz i rozpoczyna studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Poznańskiego. Do rodzinnego miasta wraca w 1946 roku, mając za sobą udział w II wojnie światowej w żołnierskim mundurze Ludowego Wojska Polskiego. Rozpoczyna pracę najpierw jako kierownik Pracowni Diagnostyki Laboratoryjnej, następnie jako dyrektor Stacji Krwiodawstwa, której zresztą był twórcą. Od roku 1962 mieszka i pracuje w Łodzi. Zawsze jednak z radością wita gości z Kalisza i chłonie wszystkie wieści ze  „swojego” miasta. Ci, którzy odwiedzali Pniewskiego w jego łódzkim mieszkamiu mówią, że było ono na wskroś kaliskie, wszędzie dało się zauważyć obrazy, zdjęcia, albumy, widokówki przedstawiające nadprośniański pejzaż. Tak, jakby chciał przenieść ukochane miasto na ulicę Piotrkowską, zatrzymać na zawsze krajobraz serdeczny, jak później zatytułuje tomik swoich wierszy.

Szczególnie gorąco witał swych „braci” Asnykowców, bo szkoła i stowarzyszenie jej absolwentów było Mu szczególnie bliskie. Z obecnym prezesem Stowarzyszenia Wychowanków Gimnazjum i Liceum im. Adama Asnyka – Adamem Borowiakiem prowadził ożywioną korespondencję, domagając się wręcz szczegółowych doniesień o pracy Stowarzyszenia. Cieszył się ogromnie z każdego sukcesu i każdego przedsięwzięcia. Tak było do końca. Ostatni list Pniewskiego do Adama Borowiaka datowany na dzień 21 marca 1994 jest już słabo czytelny, pisany z ogromnym wysiłkiem:

Zbliża się koniec mojej męki. Chcę abyście wiedzieli, że kocham Was i będę kochał (…) Na Twoje ręce składam moją miłość do szkoły i tęsknotę do mego miasta. Ściskam Was najserdeczniej. Wasz starszy brat Tadeusz.

Staraniem Stowarzyszenia Wychowanków Gimnazjum i Liceum im. Adama Asnyka został wydany tomik wierszy Tadeusza Pniewskiego zatytułowany Krajobraz serdeczny . Niewielki zbiorek dwudziestu sześciu utworów w całości poświęcony rodzinnemu miastu.

Jeśli coś pochodzi z głębi serca nie ma sensu spierać się o wartość artystyczną. Wiersze Pniewskiego  są ciepłe i melodyjne. Nie szkodzi, że trochę trącą myszką, nie szkodzi, że nie można ich umieścić na szczycie poetyckiego Parnasu. Są nasze, kaliskie, a przez to piękne i ważne. Kreśli Pniewski obraz miasta, jaki zapamiętał z dzieciństwa ulicę odrapanych ruder, kocie łby i czarne, cuchnące rynsztoki, Rogatkę Wrocławską, szkołę, park kaliski pełen nieistniejącej już posągów. Dzieciństwa mego drogie świątki mówi o nich autor i dodaje jeszcze:

Dziś Flora stoi na pustkowiu

I sama jedna park zaludnia

Z młodością moją tamci uszli

I pozostała pamięć złudna

Poezja pisana sercem trafia do serc innych, nawet jeśli jest niedoskonała i trochę staroświecka. 7 kwietnia 1993 roku pisze do  Pniewskiego biskup Stanisław Napierała:

Czytam ze wzruszeniem tę poezję i poznaję w niej uroki prośniańskiego Grodu oraz jego mieszkańców. Pragnę wejść w ludzkie dziedzictwo tego Miasta, które z woli Ojca Świętego stało się Stolicą Diecezji Kaliskiej. Po przeczytaniu wiersza „U św. Mikołaja w Kaliszu” inaczej patrzę na wieżę kościoła i jego wieżyczki.

Tadeusz Pniewski nie tylko piórem dawał wyraz miłości i przywiązaniu do Kalisza. Zasiadając w radzie miasta postulował o nadanie historycznych nazw kaliskim ulicom. Zależało Mu bardzo aby w 1960 roku podczas obchodów 1800–lecia miasta był już przywrócony dawny porządek. 14  kwietnia 1958 roku pisze w tej sprawie do ówczesnego premiera Józefa Cyrankiewicza:

Miasto nasze zostało w I–ej wojnie światowej tak doszczętnie spalone przez Niemców, jak ostatnio Warszawa, wskutek czego posiada mimo swego sędziwego wieku znikomą ilość zabytków. Tymczasem w minionym okresie Rada Miejska przemianowała historyczne nazwy ulic i placów w starej części miasta, nadając im nowoczesne, aktualne nazwy. Stary Rynek nazywa się obecnie Placem Bohaterów Stalingradu, a niektóre pamiątkowe, średniowieczne nazwy, świadczące o starej historii miasta, jak Szewska, Toruńska, Mariańska noszą obecnie nazwiska działaczy czy bohaterów ostatnich czasów, jak Waryński, Rapacki, Świerczewski  (…) O co chodzi? Chylę czoło przed bohaterstwem obrońców Stalingradu, mam głęboką cześć dla gen. Świerczewskiego – Waltera, ale przecież te wielkie imiona powinniśmy nadać nowym dzielnicom, które również w Kaliszu budujemy i te ulice socjalistycznych  „szklanych domów” powinniśmy właśnie pozostawić potomności w powiązaniu z imionami bohaterów naszych czasów, a dla naszej historii, dla pamiątek naszej przeszłości również powinniśmy mieć szacunek. Wydaje mi się, że naprawiając te błędy przeszłości, popełnione przez nadgorliwców, nie uchybimy przecież naszej czci dla bojowników o socjalizm.

Tadeusz Pniewski do końca czynnie uczestniczył w życiu miasta, z uwagą śledził kaliską prasę, słał listy, doradzał, czasem się denerwował, czasem wzruszał, związany z Kaliszem na dobre i złe nie umiał bez niego żyć. Zmęczony ciężką chorobą odszedł 26 kwietnia 1994 roku. Został pochowany z dala od rodzinnego miasta na cmentarzu w Otwocku w żołnierskiej kwaterze.

Artykuł ukazał się na łamach czasopisma Kalisia Nowa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>