Radecki, Mięsopust

TERESA RUDOWICZ: Marek Radecki Mięsopust

 

Lekturę debiutanckiego tomiku Marka Radeckiego Mięsopust rozpoczęłam od wierszy inspirowanych podróżami. Pomyślałam sobie, że jeśli ktoś przygląda się Himalajom z nepalskich szczytów i w dodatku jest poetą, musi o tym napisać. Czego szukałam? Wielkości natury, małości człowieka, Absolutu? Pewnie wszystkiego po trochu. Co znalazłam? Pasjonującą opowieść, ułożoną i przemyślaną w najdrobniejszych szczegółach.

Pierwsza część tomiku, Ludwik Preney – miło nam, to powroty do korzeni, szukanie własnej tożsamości, zbieranie wspomnień, anegdot, opowieści o przodkach, w tym konkretnym przypadku o dziadkach poety, Mariannie i Ludwiku. Nie jest to nowy temat w poezji, ale to, co urzeka w wierszach Radeckiego i nie pozostawia czytelnika obojętnym, to uniwersalne puenty, proste i w tej prostocie każdemu bliskie: statystycznie na każdego człowieka przypada jeden zgon powie poeta w wierszu Fetus in fetu.

Jest też świadomość nieuchronności, wydeptywanie ścieżek, rozmowy z nieobecnymi, siła ich oddziaływania na nasze życie, zależne tylko od długości łańcucha:

 

Patrzę twoimi oczami, nieobecna staruszko;

 

dziadku pachnący fajką, pleśniejącym ubraniem,

pozlepianymi zdjęciami ze strychu. Każdy skrawek

placu, cegły spod tynku, farba na drzwiach, starte,

wydeptane, jak ziemia przy budzie na długość łańcucha.

                                    [Wokół psiej budy nie wyrosła trawa]

 

            Cztery dni w garniturach to kolejny cykl utworów i kolejna opowieść. Tym razem o dorastaniu, pierwszych inicjacjach, miłościach, fascynacjach, dojrzałości aż do czerwieni pieczątek, czerni podpisów; tak mocnych, jak narodziny lub zgon [Cztery dni w garniturach].

Są też pierwsze samodzielne podróże. Będzie ich później dużo. Zaowocują wierszami: okolice Abisko wydają się niedokończone, autor pewnie tu wróci [Szwecja czeka na pomysł], zagrają w nich modlitewne młynki, załopoczą chorągiewki pod Annapurną,

 

Sprzedawca pamiątek ściska moją prawicę

– wie, że tak się witamy; wiem, dlaczego oni

pozdrawiają się ukłonem i złożeniem dłoni.

                                    [Migracje]

 

Tytułowy Mięsopust otwiera, moim zdaniem, najciekawszy cykl wierszy Radeckiego. Zaczyna się zdaniem: Już nie będzie takich egzekucji jak Françoisa Ravaillaca, kończy słowami:

 

Już nie będzie takich olśnień

 

jak szept Najświętszej Panienki nakazujący zasztyletowanie
Henryka IV – dziś Nasza Panienka z Białej skłoniła chłopa
do pomalowania najtańszą farbą krzyża na skraju pola.

                                    [Mięsopust]

 

Bóg nie jest w wierszach Radeckiego dobrem, prawdą i pięknem. Podmiot liryczny śmie zwątpić, nie boi się pytać, rezygnuje z przetartych ścieżek i lekkostrawnej papki kaznodziejów. Dostrzega głębię życia w jego pełni, czysto ludzkiej, a więc także instynktownej.

Nie zgadza się na zło i szuka sensu w codzienności, w zwykłych czynnościach, pracy, bliskości z drugim człowiekiem, choć przyznaje: wierząc, łatwiej jest wiedzieć, nawet gdy wiedza to „nie wiem” [Kim jestem].

Tomik zamyka wiersz Kwasoród,autor przywołuje w nim postać Antoina Laurent de Lavoisiera – francuskiego naukowca, który prowadził w XVII wieku badania tlenu, został stracony poprzez ścięcie gilotyną, umierając przeprowadził ostatni eksperyment w celu uściślenia, jak długo po dekapitacji ścięta głowa utrzymuje świadomość. I znów poeta po mistrzowsku prowadzi do puenty, która zatrzymuje czytelnika na bardzo długo:

 

Nie boję się. Dzięki geniuszowi Guillotina

nie poczuję bólu. Wraz ze zgrzytem ostrza

zobaczę srogą twarz ojca, obtarte kolano,

potem zatroskane spojrzenie pięknej matki

 

– wtedy zamrugam. Będę mrugał tak długo,

jak długo będziecie istotni – moim zdaniem

kilka sekund, wy zapamiętacie kilkanaście.

                                    [Kwasoród]

Poezja Marka Radeckiego uwodzi spokojem, delikatnością, aksamitną niemal, ale zatrzymana przez wiersze – wracam, tropię sensy, odkrywam ich uniwersalizm:

 

Tak bardzo cieszę się, że postawiłeś mnie tu, gdzie jestem

– to była najlepsza decyzja, która na pewno coś znaczy. Czekam.

                                    [Czekam na chłód czarnego Szweda]

 

Warto było czekać na debiutancki Mięsopust także i z tej przyczyny.

                                                                                                                     

Teresa Rudowicz

recenzja ukazała się w kwartalnku sZAFa (nr 36)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>